„Miłosierdzie gminy” Marii Konopnickiej opowiada o problemie ludzi starych, niepotrafiących zapracować na własne utrzymanie, którym na pomoc stanął radca gminy. Wpadł on na pomysł, by za niewielką dopłatą gminy, osoby starsze brane były pod opiekę innych rodzin.
Urzędnicy uważali to za wspaniały pomysł na rozwiązanie problemu tych ludzi.
Niestety nie było to tak wspaniałomyślne, jakby się wydawało, gdyż spotkania te odbywały się w formie licytacji zwierząt, które musiały pokazywać żeby, swoje umiejętności i zdolności fizyczne. Było to niezwykle upokarzające dla tych schorowanych, niedołężnych ludzi. Licytacje to wyglądały podobnie, jak niegdyś targi niewolników, którzy musieli pokazywać swoją siłę, tężyznę fizyczną, zdolności i umiejętności. Stary człowiek poniżony w trakcie upokarzającej procedury zostaje przyrównany do rangi psa, który jest nikomu niepotrzebny, i którego los nikogo tak naprawdę nie wzrusza.
Najczęściej ludzie starsi brani byli do pomocy przy pracy fizycznej, gdzie w niedługim czasie umierali z wycieńczenia. Żyli i pracowali w strasznych i surowych warunkach.
Poprzez ten utwór, poetka krytykuje tego typu miłosierdzie, a sam tytuł tej noweli jest tytułem ironicznym.
Poetka podkreśla, że tego typu traktowanie jest okrutne i tak naprawdę pozbawione miłosierdzia. Jest dla nich upokarzające i uwłacza ludzkiej godności. Ludzie uważali, że kupując starszą osobę spełniają dobry uczynek, i że okazują współczucie i miłosierdzie. Tak zwanym opiekunom wcale nie zależało na dobru starców, bowiem z reguły żyli oni w urągających człowieczeństwu warunkach. W rzeczywistości chodziło tu przede wszystkim o korzyści, jakie mieli z tego opiekunowie. Cała ta pomoc nafaszerowana była obłudą i zakłamaniem, których wówczas nie chciano dostrzec. Ludźmi kierowały zupełnie inne pobudki niż niesienie bezinteresownej pomocy. Kierowali się zyskiem, zdobyciem taniej siły roboczej. Kupowali ludzi za parę groszy. Upokarzanie ludzi, uwłaczanie ich godności mieszkańcy nazywali miłosierdziem.
Utwór ten jest wyrazem troski i wrażliwości poetki na dramatyczną sytuację ludzi starych, którzy często nie mieli się gdzie podziać, nie potrafili zarobić na chleb. Stanowili oni wielki problem dla rodzin, jak i dla gmin, które nie chciały, bądź nie potrafiły zapewnić im bezpieczeństwa i godnej starości.
„Miłosierni” uważali, że robią wielką i wspaniałą rzecz dla tych starych ludzi, a tak naprawdę ich zachowanie i postępowanie wobec utrapionych było niegodziwe, okrutne i pozbawione jakiejkolwiek szczerości.
Autorka w doskonały sposób portretuje społeczeństwo, ukazując jego nieczułość, brak wrażliwości i bezwzględność w stosunku do starców. Prezentuje bezwzględność rodzin, które nie chcą z dobrego serca i obowiązku zająć się bliskimi. Ukazuje syna, który przybywa na licytację własnego ojca. Jest to niezwykle dramatyczna chwila dla ów starca. Kuntz, widząc pośród zebranych swego syna, marzy o śmierci wśród bliskich, ale ma pełną świadomość tego, że to nie od niego zależy. Jest to niezwykle haniebna sytuacja dla starca, czuje się odrzucony i poniżony.
Konopnicka podkreśla, że chęć niesienia pomocy tym ludziom powinna być szczera i prawdziwa, a nie pozorna, która sprowadza się do szybkiego wyeliminowania problemu.