Legenda „O latarni morskiej” według F. Fenikowskiego opowiada o pewnym szwedzkim kupcu, który stracił niemal całą swoją rodzinę z powodu zarazy, jaka kiedyś w jego mieście panowała. Została mu tylko jedyna córka, Krista, którą od tego czasu zabierał ze sobą w morze. Uważał bowiem, że przynosi mu ona szczęście, i to dzięki niej mu się tak dobrze wiedzie. Obdarowywał ją klejnotami i pięknymi strojami, a ona w zamian umilała mu czas swoim śpiewem. Miała ona piękny głos, w jej śpiew wsłuchiwali się marynarze, a także mewy. Jej pieśni każdego chwytały za serce. Kochała się w niej cała załoga, bo tak piękną dziewczyną była Krista.
Kupiec pewien szczęścia, jakie dotąd przynosiła mu Krista, pewnego jesiennego dnia wybrał się statkiem nad gniewne wody Rozewia. Nie zważał on na ostrzeżenia, nie przeląkł się sztormów i wiatrów, jakie tam panowały i wyruszył w morze. Wieczorem zapalono w kajucie latarnię i słuchano pieśni Kristy. Jej ojciec wsłuchiwał się w jej śpiew tak bardzo, że nie zorientował się o nadchodzącym zagrożeniu. Kupca i jego załogę zaskoczył straszny sztorm, któremu nikt nie mógł podołać. O północy zerwała się potężna burza i sztorm. „Trzasnęła burta rozdarta granitowym kłem głazu. Zachybota okręt, zadarł dziób wysoko w górę i począł tonąć. Woda z szumem wdarła się do ładowni i kajuty, zalała pokład. W ciemności rozległy się przerażone krzyki (…).” Statek rozbił się i wszyscy, z wyjątkiem jasnowłosej Kristy utonęli. Przerażona dziewczyna ostatkiem sił dopłynęła do brzegu, wspięła się na urwisko i zaczęła żałośnie nawoływać swego ojca. Próbowała rozpalić ogień, by żeglarze mogli powrócić na ląd, ale na nic zdały się jej wysiłki, bo nie miała krzesiwa i hubki.
Dziewczyna wyciągała ku morzu swe ręce i wciąż nieustannie nawoływała ojca, miała nadzieję, że ojciec ją usłyszy i odnajdzie drogę na ląd. Jednak i on, i cała załoga poszła już na dno.
Jej żałosne nawoływanie i płacz usłyszał pewien młody rybak, Fabisz, który pomógł rozpalić dziewczynie ognisko. Chłopak wysłuchał opowieści dziewczyny i zaprosił ją do swego domu. Zaproponował jej nie tylko gościnę, ale i małżeństwo, na co Krista przystała. Dziewczyna zamieszkała wraz z rybakiem na Rozewskiej Kępie i postanowiła, że co noc będzie rozpalać ognisko na stromym urwisku, „aby czerwone jego płomienie, widoczne daleko na morzu, uchroniły zbłąkanych żeglarzy i rybaków od losu jej ojca (…).”
Po śmierci Kristy, zgodnie z jej wolą to samo czyniły jej dzieci, wnuki i prawnuki. Stało się to tradycją i zapoczątkowało powstanie latarni morskich, które pomagają po dziś dzień, bezpiecznie zawinąć do portu żeglarzom i rybakom i uchronić ich prze rozbiciem i zatonięciem.