Jednym z bohaterów występujących w książce J. Conrada pod tytułem „Jądro ciemności” był Kurtz. Był on kierownikiem jednej z belgijskich stacji handlowych w Górnym Kongo. „Matka jego była na wpół Angielką, ojciec na wpół Francuzem”.
Poznajemy go już w ostatnim stadium ciężkiej choroby. Był wychudzonym, wyniszczonym chorobą starcem, który ledwo przypominał człowieka, o którym tak wiele słyszał kapitan Marlow. O jego dawnej świetności mógł już jedynie stanowić donośny nadal i stanowczy głos bohatera. „Wydało mi się, że ten człowieka ma przynajmniej siedem stóp długości. Nakrycie opadło z jego ciała, które się wynurzyło niby ze śmiertelnej koszuli, nędzne i przerażające. Spostrzegłem, że klatka piersiowa porusza się wraz z żebrami, że widmo kiwa kośćmi ramienia. Wyglądało to, jakby rzezany w starej kości słoniowej żywy wizerunek śmierci potrząsał groźnie ręką wobec tłumu nieruchomych ludzi z ciemnego, połyskliwego brązu. Widziałem, że otwierał szeroko usta – nadawało mu to wygląd niesamowicie żarłoczny, jakby chciał połknąć całe powietrze i całą ziemię, i wszystkich ludzi przed sobą”.
Kurtz był niezwykle szanowany w swoim europejskim środowisku, doceniano jego pracę, trud, wysiłek i ogromną odwagę. Podziwiano go za jego chęć szerzenia cywilizacji w krajach afrykańskich. Uważano go za człowieka wybitnego o wielkich zdolnościach i umiejętnościach. Dawał się poznać jako człowiek, którego największą pasją było mówienie o miłości bliźniego, wzajemnym szacunku i równości dla ludzi o różnym kolorze skóry. Uważał, że wszyscy są ludźmi i każdemu należy się szacunek.
Jednak czas spędzony poza cywilizacją sprawił, że w bohaterze obudziły się prawdziwe demony i niepochamowane dążenie do władzy absolutnej i bogactwa. Dla własnych korzyści zaczął bezwzględnie wykorzystywać Murzynów. Stał się okrutnikiem, oprawcą i katem swoich „bliźnich”. Podporządkował sobie Murzynów, którzy czcili go jak bóstwo. Uważał bowiem, że cześć mu okazywana należy mu się i jest z całą pewnością zasłużona. Był dla nich bowiem, w swoim mniemaniu, ich dobroczyńcą i wybawcą.
Kurtz swoim postępowaniem zaprzeczył wszelkim swoim ideom i poglądom, które dotychczas głosił. Napawał się swoją władzą i możliwościami. Stał się potworem pozbawionym wszelkich hamulców i zasad moralnych. Z pełną świadomością torturował i zabijał ludzi, wykorzystywał ich ciężką i wytrwałą pracę, wykorzystywał ich naiwność i zaufanie. Uważał, że należy „wytępić te wszystkie bestie!”, bo nie były godne miana ludzi. Uważał Murzynów za prymitywne istoty, niezdolne do samodzielnego myślenia i egzystencji, uważał, że należy je wytępić i oczyścić z nich ziemię. W swych działaniach wielokrotnie posługiwał się podstępem, oszustwem i kłamstwami. Oszukiwał ludzi, po czym bez namysłu ich zabijał, likwidował wszelkie przejawy buntu za pomocą tortur i przemocy.
Kurtz był człowiekiem elokwentnym i doskonałym mówcą, posiadał dar przekonywania, szybko zyskiwał sobie szacunek ludzi. Jednak fakty były takie, że ten człowiek dużo mówił, ale prawie nic nie robił. Jego słowa w ogóle nie znajdowały odzwierciedlenia w czynach.
Kurtz był postacią negatywną. Był człowiekiem zakłamanym, a jego idee fałszywe, bowiem człowiek ten poddał się złu, które w buszu nim zawładnęło. Uważał się za wielkiego człowieka o wielkich ideach i pragnął, by za takiego go uważano. W rzeczywistości okazał się mordercą, żądnym krwi i władzy. Mordował rdzennych mieszkańców ziemi, po której stąpał, uważał, że on jest jej panem i to jemu należą się najwyższe honory i szacunek. Miał o sobie zbyt wysokie mniemanie i przerost ambicji, które go zgubiły. Jako człowiek poniósł klęskę, bo w świecie nieograniczonym przez prawo i zasady moralne i etyczne ujawniły się w nim wszystkie negatywne i najbardziej mroczne zachowania i dążenia człowieka.