“Trans – Atlantyk” Witold Gombrowicz – wypracowanie
“Trans -Atlanty” to tytuł jednej z powieści autorstwa Witolda Gombrowicza. Utwór zalicza sie do literatury emigracyjnej, książka pierwszy raz wydana została w Paryżu w roku 1953 swojej polskiej publikacji doczekała się dopiero po tzw. “odwilży” w 1967 roku.
Czytelnik, próbujący dokonać analizy dzieła może odnieść mylne wrażenie, że ma ona bezpośredni związek z życiem autora. Fabuła bowiem pozornie nawiązuje z emigracji Gombrowicza do Argentyny przed wybuchem II wojny światowej. Tak naprawdę jednak dzieło to groteskowa i fantastyczna wizja, można śmiało powiedzieć kolejna książka w której autor po raz kolejny wytacza swoistą walkę przeciw utartym stereotypom i narodowej mitomani.
Narrator utworu to zrazem jego główny bohater, który z własnego wyboru przybywa do Argentyny, przewrotny los sprawie, że od razu trafia on do środowiska polskiej emigracji. Nie jest to jednak spokojna jednolita grupa kultywująca tradycję w akcie tęsknoty ale zbiorowisko ludzi pełne konfliktów i napięć. Jak się bowiem okazuje wspólny los emigranta przebywającego na obczyźnie nie łączy lecz dzieli rodaków. Codzienne życie tych ludzi toczy się wokół rautów w ambasadzie i polowań. Bardzo istotnym elementem egzystencji jest tu także rozbudowany świat wspomnień nawołujących do czasów dawnej świetności. Należy zaznaczyć, że to właśnie prawdziwy obraz ówczesnych Sarmatów, ich karykatura w prezentacji Gombrowicza. Świetność szlachecka już dawno została zatracona jedyne co po niej pozostało to przywary i wady, pośród nich łatwo wskazać można pijaństwo, awanturnictwo i megalomanie. Wizerunek do którego się odwołują jest tylko mało wyraźnym wspomnieniem z którego umknęły najważniejsze szczegóły, jedyne co pozostało to uwielbienie do prostego, pełnego zabaw i uciech życia.
Najważniejszy wątkiem całej fabuły pozostają jednak uczucia i zaloty milionera Gonzola do Ignaca. Gonzola jest Argentyńczykiem Ignacy zaś przystojnym młodym polakiem, którego wychowanie niesie ze sobą miłość do ojczyzny i przywiązanie do tradycji. Narrator wyraźnie pozostaje rozdarty , stoi na rozdrożu pomiędzy moralnością, konwenansami a naturalnymi popędami, biologizmem człowieka. Co zwycięża ostatecznie? Okazuje się, że Witold Gombrowicz jak zwykle zaskakuje w finale bowiem zwycięża absurd. Całość zakańcza gromki wybuch śmiechu.