Tadeusz Borowski „Proszę Państwa do gazu”
„Proszę Państwa do gazy” to jedno z opowiadań Tadeusza Borowskiego zgromadzone w całym cyklu. To w nim czytelnik poznaje jak wyglądał proces ludobójstwa. Początkowo czytelnik zapoznaje się z kolejnym dniem w obozie związanym z pobudzeniem wszyscy bowiem oczekują na transport, zastanawiając się czy nadejdzie. Już po chwili ukazuje się cała brutalna prawda, transport złożony jest z ludzi ciasno poupychanych w zaplombowanych wagonach.
Gdy na niewielką platformę podjeżdża pociąg z wagonami esesmani bardzo dokładnie pilnują sprawnego przebiegu pracy. Więźniowie zmuszeni do uczestniczenia w tym procederze z ogromną precyzją wykonują zadania, pośród nich jest również Tadeusz. To on opowiada co widzi. Gdy w wagonach krzyczą umęczeni esesmani strzelają do wagonów by przywrócić spokój dopiero wtedy następuje ich otwarcie. Więźniom ukazuje się przerażający widok, brudni, zmęczeni ludzie stoją pośród ciał zmarłych. Natychmiast należy wyciągnąć zwłoki i załadować na samochody wiozące ciała do krematorium, żywe osoby muszą zostać na tyle uspokojone by szły na śmierć nie powodując paniki. Większość z tych ludzi wierzy, że będzie żyć, ciężko pracować w obozie jednak żyć. Niestety są oni przeznaczeni do zagazowania. Więźniowie doskonale zdają sobie z tego sprawę muszą jednak uczestniczyć w tragedii. Sam Tadeusz, który wyciąga zwłoki przeraził się ciałem, które kurczowo zacisnęło dłoń na jego ciel wzbudzając drgawki i wymioty, marząc o powrocie na swą prycze jest bity tak długo aż wróci do pracy. Walka o własny byt zmusza do wykonywania okrutnych zadań.
Chorzy zawleczeni na sterty trupów spłoną żywcem, pozostali: kobiety, mężczyźni i dzieci, zostaną ograbieni, ogoleni i rozebrani do naga. Wszystkich podzieli się na dwie grupy zdolne do pracy lub nie choć w ostateczności wszystkich czeka ten sam los. Bez wyjątku kolejno upchnie się w ich komorach gazowych. Potem pozostanie je już tylko wywlec jak stare brudne szmaty, upchać na siłę w krematoriach i spalić. Do więźniów należy również sprzątanie wagonów to stamtąd wynoszą zmarłych dorosłych ale i uduszone niemowlęta jak kurczaki z nogi jak mówi autor. Tak niewyobrażalna śmierć staje się codziennym doświadczeniem więźniów. To dlatego wiele sytuacji nikogo już nie wzrusza i nie przerazą. Esesmani z zadziwiającym spokojem a nawet rozbawieniem wykonują swe zadania. Więźniowie natomiast nie reagują zobojętniali na codzienną tragedię innych. Przeraża obraz małej dziewczynki, która wypadła z okna i zaczyna krążyć zdezorientowana w koło burząc pozorny spokój. Esesman bez skrupułów kopie ją i przygniata gardło butem tak długo aż milknie na zawsze. Pośród tysięcy zamordowanych dzieci, kobiet i mężczyzn to tylko jedna mała duszyczka która już nikogo nie interesuje. Przeraża również, że w tych warunkach cierpienie innych nabiera ekonomicznego wymiaru. Obóz jeszcze wiele dni będzie, jak mówi cytat: ”żył z tego transportu: zjadał jego szynki i kiełbasy, …, będzie chodził w jego bieliźnie, handlował jego złotem i tłumokami”.”Par dni będzie mówił obóz „Sosnowiec – Będzin. Był to dobry bogaty transport…”.