Jednym z bohaterów książki J. Conrada pod tytułem „Jądro ciemności” był Dyrektor stacji centralnej, a poniższe wypracowanie stanowi charakterystykę tej postaci.
Był zwykłym człowiekiem, nie posiadającym żadnych ważnych czy wyróżniających się umiejętności i zdolności. Jedyne co wyróżniało go spośród reszty Białych ludzi, to niezwykła odporność na choroby tropikalne, które w ogóle się go nie imały. „Miał pospolitą cerę, pospolite rysy, maniery i głos. Wzrostu był średniego, budowy przeciętnej. Jego oczy, zwykłego niebieskiego koloru, były chyba wyjątkowo zimne, i z pewnością potrafił rzucać spojrzenia ostre i ciężkie jak topór”.
Był to człowiek, który „wzbudzał niepokój (…) Nie miał zmysłu organizacyjnego ani inicjatywy, ani nawet zamiłowania do ładu. Wychodziło to na jaw w takich rzeczach jak na przykład opłakany stan stacji. Nie był wykształcony, nie był inteligentny”. Nie posiadał żadnych kwalifikacji, dzięki którym mógłby objąć takie odpowiedzialne stanowisko. Zawdzięczał je za pewne łapówkom i znajomościom.
Był złym człowiekiem pozbawionym wszelkich zasad moralnych. Dla ratowania posady, która była dla niego doskonałym źródłem do wzbogacenia się, był gotów posunąć się do drastycznych metod i działań. Dyrektor początkowo z uwielbieniem mówił o Kurtzu. Jednak, gdy dostrzegł w nim potencjalnego rywala, który pozbawi go stanowiska, zaczął robić wszystko, by móc się go pozbyć i dalej prowadzić swoją niechlubną działalność. Stanowisko jakie zajmował dawało mu szereg możliwości na dodatkowy, nie do końca legalny zarobek. Jako pośrednik w handlu kością słoniową miał możliwości grabienia i penetrowania pobliskich wiosek. Pod pretekstem niesienia postępu cywilizacyjnego dopuszczał się wielu przestępstw i wyrodnych czynów na tubylcach. Opóźniał remont statku Marlowa, nie dostarczał mu narzędzi na czas. A, gdy dowiedział się o chorobie Kurtza i jego rychłej śmierci, bardzo się ucieszył i odczuł ogromną ulgę. Był on bowiem jedynym człowiekiem, którego się obawiał. Przerażał go fakt, że mógłby on przejąć jego posadę i pozbawić go dotychczasowej władzy i pieniędzy. Śmierć Kurtza była dla niego powodem do zadowolenia, bo było to jednoznaczne ze zniknięciem jego jedynego rywala i zagrożenia. Dyrektor nie wykazał ani krzty żalu po śmierci tego człowieka. Był wręcz zadowolony.
Dyrektor był złym człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad. Kierował się w życiu egoizmem i dążył wyłącznie do zaspokajania własnych potrzeb. Podobnie jak Kurtz wykorzystywał ludzi, gotów był posunąć się do wielu niegodziwości, by osiągnąć swój cel. Był człowiekiem skorumpowanym i zepsutym do szpiku kości. Dla niego liczył się tyko pieniądz i władza. Swojego stanowiska broniłby wszelkimi dostępnymi i znanymi mu środkami.
Był człowiekiem zakłamanym i dwulicowym, a jego uwielbienie dla Kurtza okazało się fałszywe i pozorne, bowiem tak naprawdę był dla niego rywalem i przeszkodą w jego działaniach. Człowiek ten okazał się wielkim tchórzem, który tak się obawiał Kurtza, że poczynił wszystko, by nie udzielono pomocy temu umierającemu człowiekowi. Okazał się równie bezwzględny i nieczuły, pozbawiony wszelkich ludzkich uczuć. Dyrektor był człowiekiem, który nie posiadał w sobie żadnych dobrych uczuć, nie miał w sobie nic, za co można by go było docenić.