Legenda ta należy do legend polskich, a dokładniej warszawskich i opowiada o niezwykłej istocie pół kobiecie, pół rybie, która od dawien dawna wieczorami nad brzegiem Wisły, przy źródełku pięknie śpiewała. Jej głos był niczym dzwoneczek i każdy kto jej słuchał był jak zaczarowany, nikt nie mógł się oprzeć tej melodii.
Pewnego dnia rozmawiało ze sobą dwóch rybaków. Pochodzili oni z małej nadwiślańskiej rybackiej wioski. Jeden z nich, Szymon, opowiadał o niezwykłej istocie, syrenie, która wieczorami pięknie śpiewała, a jej głos był niczym dzwoneczek srebrzysty, który rozchodził się dźwięcznie „po Bugaju, po Wiśle, hen, aż za rzekę”. Szymon nigdy nie widział samej syrenki, dlatego też wspólnie z Mateuszem udali się do pustelnika Barnaby po radę. Starzec wiedział w jaki sposób można pochwycić syrenę, by nie dopadł człowieka jej czar. W tym celu przygotował sznur z wierzbowych gałązek, pokropił go wodą święconą i kazał się zebrać w pełnię księżyca przy źródełku, w którym bywała syrena. Cała trójka przybrała się gałęziami, by stać się niewidocznymi dla syreny i oczekiwała w zaroślach przy źródle aż syrena zacznie śpiewać. W uszach mieli wosk pszczeli, by uniknąć zaklęcia syrenim śpiewem. Chcieli pochwycić syrenę i dowieść ją na książęcy dwór, by tam umilała czas swym śpiewem.
Mężczyźni spotkali się przy źródełku podczas pełni księżyca. Wtedy bowiem syrenę było widać najdokładniej. „Nagle z wody wynurzyła się przecudna postać. Była to dziewica nadziemskiej urody; w świetle miesięcznym widać było ją doskonale. Miała długie, kruczoczarne włosy, pierścieniami spływające na białą, jak z marmuru wyrzeźbioną szyję; szafirowe jej oczy, wzniesione ku pełni, patrzyły dziwnie przejmująco i smutno, a ozdobiona lekkim rumieńcem twarzyczka takim tchnęła czarodziejskim urokiem, że przyglądającym się jej rybakom aż serca zamarły”. Syrena siedziała chwilę w milczeniu, wpatrywała się w gwieździste niebo, po czym zaczęła śpiewać. Jej śpiew był „tak piękny, tak kryształowo czysty, że zdawało się, iż i księżyc, i gwiazd miliony, i ziemia, i niebo zasłuchały się w niego bez pamięci”.
W tej samej chwili z krzaków wynurzyli się rybacy i rzucili się na niebogę, zarzucili na nią sznur spleciony z witek wierzbowych i pojmali ją. Dziewczyna szarpała się i szamotała, lamentowała okropnie, jednak mężczyźni pozostali obojętni na te okrzyki żałości i cierpienia. Syrena nie była w stanie wydostać się z pęt, jakimi ją rybacy obwiązali. Wiedzieli jednak, że w ciemności trudno będzie im dowieść ją na zamek, dlatego też postanowili przechować syrenę w starej oborze. Na straży postawili pastucha, Staszka, który miał jej nie spuszczać z oka. Rybacy i pustelnik wrócili do swoich domów, a Staszek bacznie przyglądał się syrence. Dziewczyna zachwyciła go swoją urodą, a gdy zaczęła śpiewać omamiła chłopca tak, że nie potrafił słowa z siebie wydobyć. Poczuł w sobie niebywałe uczucie, którego dotąd nie zaznał, wzruszył się tak bardzo, że na jej prośbę rozwiązał pęta i uwolnił ją. Otworzył wrota obory i wyszli oboje. Syrena skacząc na rybim ogonie przebyła pół wioski, a wraz za nią szedł Staszek. Syrena śpiewała tak głośno i żałośnie, że obudziła mieszkańców wioski, nawet krowy przestały rzuć trawę i wsłuchiwały się w ten głos. Ludzie wychodzili z domów i dziwili się takiemu widokowi, bo nigdy wcześniej nie dane im było zobaczyć syreny. Gdy ta doszła do wiślanego brzegu, zawołała: „Kochałam cię, ty brzegu wiślany, kochałam was, ludzie prości i serca dobrego, byłam waszą pieśnią, waszym czarem życia! Czemuż wzięliście mnie w niewolę, czemuż chcieliście, abym w pętach, w więzieniu, na rozkaz książęcy śpiewała? (…)”. Syrenka bolała nad losem jaki spotkał ją z rąk prostych rybaków. Powiedziała, że nigdy nie będzie śpiewać na rozkaz, i że woli na wieki skryć się w falach wiślanych, by już nikt jej oglądać nie mógł. Postanowiła, że będzie do nich przemawiać tylko przez szum rzeki, a ujawni się dopiero, gdy nadejdą ciężkie czasy, wtedy to będzie ich potomkom śpiewać „o nadziei, o sile, o zwycięstwie.” Potem rzuciła się w nurt rzeki, a tuż za nią Staszek, który zniknął w wodzie i ślad po nich zaginął.
Całe wieki później na ów wiosce powstało wielkie miasto, które stało się stolicą, a która w swym godle na pamiątkę ów wydarzeń przyjęło postać syreny. Miastem tym była Warszawa.