Treny to jeden wewnętrznie, konsekwentnie przemyślany, określony przez strukturę poemat bólu i rozpaczy-liryczny pamiętnik. W owo dzieło autobiograficzne wpisana jest sprawa ogólna dotycząca wszystkich prawidłowości ludzkich na ziemi i sposobów reagowania przez człowieka na przypadki a zwłaszcza przeciwieństwa losu.
Treny Jana Kochanowskiego są utworem przedstawiającym zwątpienie o ładzie świata, stałości i logice praw przyrody i praw moralnych wyznawanych tak gorliwie przez starożytnych stoików, którym poeta hołdował. Wątpia w bożą opatrzność i prowadzą spór
z samym Bogiem. Opisują kryzys światopoglądowy człowieka renesansu, negują postawy religijne oraz świeckie-czerpiące z kultury antycznej.
Podmiot w Trenach opowiada o zmaganiu z najcięższym doświadczeniem, jakie może spotkać człowieka o wstrząsie wywołanym utratą osoby bliskiej. Rozpoczyna je inwokacja umieszczona Trenie I, w której poeta zaprasza do domu swojej żałoby wszystki płacze, troski, wzdychania, żale, frasunki, lamenty a także łzy Heraklitowe i skargi Symonidowe. Kochanowski te dwie postacie Heraklita filozofa i Symonida poety starożytnego ustanawia niejako patronami całego utworu. W Trenie I poeta wyznaje, iż odejście Urszulki odebrało mu wszelką radość z życia. W śmierci dostrzega jej obojętne oblicze, porównując ją do smoka pożerającego pisklęta słowików. Odrzuca wszelkie próby pocieszenia uważając ludzką egzystencję za błąd-zjawisko skazane z góry na porażkę.
Jego ból jest tak wielki, że podmiot w Trenie IV opisuje go podobnym do cierpienia mitycznej Niobe:
Nie dziwuje Niobe, że na martwe ciała
swoich najmilszych dziatek patrząc skamieniała
Kochanowski podobnie jak ona-matka widział kiedy śmierć zabierała z tego świata Urszulkę:
Widziałem kiedyś trzęsła owoc niedordzały
A rodzicom serca się krajały
Śmierć pozostawiła poetę z ogromnym smutkiem i tęsknotą za dzieckiem, które dawało mu tak wiele szczęścia. Teraz gdy jej nie ma ojciec-poeta żali się, że maleństwo pozostawiło po sobie wielkie pustki w domu. Wyznaje to w Trenie VIII. Wspomina w tym utworze córeczkę, jej zabawy, pieśni i gesty, co prowadzi do opisu stanów uczuciowych cierpiących rodziców. Na marne wypatruje w kątach domu ukochanej pociechy.
Treny IV i VIII są wyrazem cierpienia ojca rzadziej obojga rodziców. Skupiają się nie tyle na zmaganiu z rozpaczą i bólem, ale na ich opisie. Są relacją o cierpieniu ojca-poety
i ojca-myśliciela, który wierzył w idee filozofii stoickiej, w siłę mądrości i opatrzność bożą
a teraz załamuje ręce i szlocha nad grobem córeczki, nie mogąc poradzić sobie
z rzeczywistością.
Kryzys światopoglądowy poeta czarnoleski opisuje w Trenach: IX, X, XI gdzie po okrzykach bólu, po zrozumieniu bezsporności istnienia i nieodwracalności faktu śmierci, przychodzą ironiczne słowa zwątpienia w wyznawane dotąd zasady:
Kupić by cię, Mądrości za drogie pieniądze,
Która (jeśli prawdziwie mienią) wszystki żądze,
Wszystki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić
(…)
Ty wszystki rzeczy ludzkie masz za fraszkę sobie,
Jednaką myśl tak w szczęściu, jako w żałobie
Zawżdy niesiesz. Ty śmierci namniej się nie boisz,
Bezpieczna, nieodmienna, niepożyta stoisz.
W obliczu śmierci i związanego z nią cierpienia Mądrość i związane z nią ideały okazują się złudne, choć wydawałoby się że zostały oparte na najbardziej nie wzruszonych podstawach, bo na ustanowionym przez Boga ładzie moralnym i na religijnych dogmatach. W kontekście Trenów ów ład okazał się sztucznym wyobrażeniem jego twórców a religijne dogmaty straciły walor pewników.
Podobnie stoicka mądrość zostają poddane rewizji i opatrzone znakami zapytania.
I tak w Trenie IX poeta zwraca się do uosobionej Mądrości filozofów, tak epikurejczyków, jak i stoików, którzy dawali rzekomo niezawodne recepty na wszelkie okoliczności ludzkiego żywota. Poeta w IX Trenie dostrzega ruinę pieczołowicie wznoszonego skarbca wartości. Jeszcze niedawno sądził i pouczał a teraz widzi siebie jako jednego spośród tłumu maluczkich. Czuje się zrzucony z ostatniego progu świątynie Mądrości.
W Trenie X na pierwszy plan wysuwa się kryzys religijny-Kochanowski zadaje w tym utworze liczne pytania kierowane do swojej córki-chce wiedzieć gdzie jest i co się z nią dzieje. Owa seria pytań-żąda odpowiedzi na to, gdzie przebywa ludzka dusza w zaświatach
i czy w ogóle zaświaty istnieją.
Orszula moja wdzięczna, gdzieś mi się podziała?
W którą stronę, w którąś się krainę udała?
Czyś ty na wszystki nieba wysoko wzniesiona
I tam w liczbę aniołków małych policzona?
Czyś do raju wzięta?
Czyliś na szczęśliwe wyspy zaprowadzona
(…)
Gdzieśkolwiek jest, lituj się mej żałości
A nie możesz li w onej dawnej swej całości
Pociesz mię jako możesz a staw się przede mną
Lubo snem, lubo cieniem, lub marą nikczemną
Pojawia się w Trenie X wątpliwość w pozagrobowe istnienie zmarłej, dlatego owe znaki zapytania o miejsce pobytu Orszuli po śmierci wzmocnione generalizującym Gdzieśkolwiek jest nakładają się na sceptyczne stwierdzenie jeśliś jest. W ustach chrześcijanina takie stwierdzenia są bluźnierstwem.
Niestety wobec bólu i bezsilności po utracie bliskiej osoby bezużyteczną okazuje się mądrość i pociecha płynąca z filozofii, zakwestionowana zostaje pewność, jaką człowiekowi wierzącemu przynosi religia i to w sprawach fundamentalnych: boskiej opatrzności i życia pozagrobowego. Straciła wartość także sama bogata i świetna w swej ozdobie cnota, którą poeta Czarnoleski krytykuje w Trenie XI.
Rozpoczyna go od ostatnich słów Brutusa, który cnotę nazwał fraszką. Pokonany, złamamny złym losem Republikanin rzymski nie wahał się usunąć tyrana – Juliusza Cezara
a potem w obliczu klęski przebijał się własnym mieczem. W Trenie XI na pierwszy plan wysuwa się bunt przeciwko pobożności, dobroci sławionej przez antycznych filozofów-do jej klęski przyczynia, się bowiem jakiś nieznajomy wróg czyli jakaś szatańska i nieczysta siła-wszystko bez wyboru niszcząca. wraz z nimi sąsiaduje niewiara w siłę ludzkiego rozumu. Człowiek pragnie poznawać boże tajemnice, ale w ich obliczu wzrok okazuje się zbyt tępy i wszystko jawi się niczym sen.
Beznadzieja egzystencji zmienia swoje oblicze w Trenie XVII. Poeta nadal wątpi
w wartość rozumu:
A rozum, który w swobodzie
Umiał mówić o przygodzie,
Dziś ledwe sam wie o sobie
Tak mię podparł w tej chorobie
Podmiot zaczyna jednak rozumieć logikę swojego nieszczęścia w wyrokach Boga, którego dotyk boskiej ręki odebrał poecie sens życia i jednocześnie stał się jedynym skutecznym lekarstwem pogrążonego w egzystencjalnym bólu.
A ja zatym łzy niech leję
Bom stracił wszytkę nadzieję
By mię rozum miał ratować
Bóg sam mocen to hamować
Następnie w Trenie XVIII Kochanowski dokonuje ekspiacji-zwraca swoje oblicze ku Bogu. Publicznie przyznaje się do religijności i chrystianizmu zrywając z dotychczasowymi poglądami humanistycznymi. Przyznaje, że człowiek nie zauważa łask bożych gdy w życiu wszystko dobrze mu się układa. Podmiot stwierdza, że był grzeszny, ale wierząc w boże miłosierdzie ma nadzieje na odpuszczenie grzechów.
W Trenie XIX poetę czarnoleskiego we śnie odwiedza matka niosąca jego córkę na rękach to, co mu przekazuje ma przynieść Kochanowskiemu pocieszenie i pomóc mu pogodzić się z rzeczywistością. Źródłem pociech jest stwierdzenie wspólnoty doli człowieczej i powszechności praw ludzkiej egzystencji. Matka tłumaczy poecie, że lekarstwem na jego cierpienie jest czas i rozum.
Poeta dowiaduje się od matki, że jego Urszulka jest żywa w krainie wiecznej szczęśliwości, między aniołami i innymi duchami-jest to zatem przywrócenie wiary w Zycie pozagrobowe. Matka przyznaje, że los ludzki nie zawsze toczy się zgodnie z normami człowieczego żywota. Wczesna śmierć zakłóca porządek wzrostu, rozwoju, schyłku i zgonu egzystencji, ale zdarza się przecież dosyć często – w takich chwilach należy to zrozumieć i znieść po ludzku.
Matka sugeruje synowi, by stał się lekarzem dla swej duszy i by nie zmarnował lat spędzonych w księgach i zdobytej w tym wyniku mądrości.
Podsumowując pragnę zauważyć, że Treny jako poemat o zmaganiu się z rozpaczą narusza prawdę, iż takie doświadczenia zmieniają efektownie punkt widzenia, otwierają oczy na dostrzeganie nowych wartości. Kochanowski dochodzi do wniosku, iż cierpienie jest wpisane w życie każdego człowieka i tylko wiara oraz upływający czas dodadzą otuchy.
Chociaż w obliczu śmierci wartości etyczne oraz filozofia są niewystarczające, to jednak przeżycie owej tragedii nie odrzuca ich ostatecznie, ale weryfikuje i odbudowuje na nowo.
Nie ma w nowym światopoglądzie miejsca na schematy i doktryny, które niby powinny dostarczyć skuteczną receptę postępowania. Ład stworzony w Trenach ma miejsce na ludzkie cierpienie i na jawne w smutku żałowanie Młodzieńcza pewność renesansowego myśliciela ustępuje miejsca nadziei, która ma podeprzeć serca trapione przeciwnościami losu. Zysku należy upatrywać w chwilach życiowej burzy w tym co w jej trakcie nie zostanie utracone.
Jan Kochanowski dochodzi ostatecznie do wniosku, że wszyscy ludzie wobec spraw ostatecznych są równi i pogrążają się tak samo w cierpieniu w wyniku wszelakich przygód, które szykuje im los a które znosić trzeba po ludzku na Ziemi.