Jednym z bohaterów występujących w powieści N. H. Kleinbauma pod tytułem „Stowarzyszenie umarłych poetów” był Richard Cameron. Richard był szesnastoletnim chłopcem pobierającym nauki w Akademii Weltona. Należał również do Stowarzyszenia umarłych poetów.
Nie cieszył się jednak sympatią kolegów, gdyż nie umiał właściwie postępować i dobrze się zachowywać. Był chłopcem pozbawionym taktu. Nie był osobą godną zaufania, szpiegował i donosił na kolegów. Był lizusem nauczycieli i chętnie im przekazywał informacji o kolegach i ich planach. To on doniósł szkolnym władzom o istnieniu Stowarzyszenia i to obarczył winą pana Keatinga o śmierć Neila Perry. Poddał się woli dyrekcji tylko dla ratowania własnej skóry. Nie miał żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia, kiedy podpisał dokument oskarżający nauczyciela angielskiego. Był chłopcem pozbawionym honoru. Dla ratowania własnej skóry gotów był zrobić nawet największe świństwo. Myślał tylko o sobie, nie zważał na kolegów, nie bronił prawdy.
Cameron nie był zbyt inteligentnym ani błyskotliwym chłopcem, ale potrafił ciężko i solidnie pracować na swoje sukcesy. Wywiązywał się z obowiązków szkolnych i zajęć nadobowiązkowych. Nie miał specjalnych zainteresowań. Robił dokładnie, czego wymagała od niego szkoła. W relacjach z kolegami nie cieszył się sympatią, bo swoim zachowaniem nie dawał się lubić. Był zarozumiały i chętnie donosił na kolegów nauczycielom. Nie można było mu zaufać. Jako członek stowarzyszenia krzywo patrzył na wybryki chłopców i ich wszelkie objawy indywidualizmu. Przeraził go fakt, gdy Charlie na jedno ze spotkań w grocie przyprowadził dwie dziewczyny. Przekonany był bowiem, że jak ktoś z nauczycieli się o tym dowie, to z nimi będzie koniec. Nakłaniał chłopców do powrotu z groty przed ciszą nocną, bo nie chciał się spóźnić. Bardzo bał się złamania jakiejkolwiek szkolnej zasady czy naruszenia regulaminu. Niechętnie zatem przyłączał się do pomysłów pozostałych członków stowarzyszenia. Ze strachu przed konsekwencjami nie chciał w nich brać udziału i miał za złe chłopcom, że postępowali w tak niewłaściwy, jego zdaniem, sposób.
Richard nie umiał być dobrym kolegą i przyjacielem. Nie interesował się sprawami osobistymi chłopców, sam również się nie zwierzał. Starał się być obojętny wobec ich problemów. Nie był również zbyt aktywnym członkiem stowarzyszenia, bo obawiał się kar, jakie mogły go spotkać. Nie chciał bowiem zostać zbity przez dyrektora Nolana tak jak został ukarany Charlie.
Po śmierci Neila, Cameron jako pierwszy udał się do gabinetu dyrektora, by opowiedzieć o Stowarzyszeniu i dać dyrekcji do zrozumienia, że to pan Keating ponosi winę za śmierć jego kolegi. Przez roztrzęsionych kolegów ze stowarzyszenia został oskarżony o zdradę, jednak on uważał, że postąpił zgodnie z niepisanym prawem, i że opowiedział całą prawdę. Dodał również, że oni wszyscy byli ofiarami pana Keatinga. Jeden z kolegów, Charlie, nie wytrzymał i pobił Camerona, ale on nawet leżąc z zakrwawionym nosem krzyczał, że pozostali muszą zrobić to samo i zeznać przeciwko Keatingowi, bo tylko on ponosi za wszystko winę.
Richard Cameron nie był dobrym przyjacielem. Był tylko uczniem, który bez wahania poddał się woli władz szkolnych i starał się ich bezwzględnie przestrzegać, bo uczelnia wymagała absolutnego podporządkowania się uczniów. Był niczym bezwolna istota, którą kierował strach. Miał bowiem świadomość, że każda forma buntu lub wyłamania się będzie w zarodku tłumiona. Nie chciał ryzykować, bo bał się konsekwencji.