„Medaliony” Zofia Nałkowska– „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”.
Medaliony to pierwszy utwór Nałkowskiej opublikowany po wojnie. Można go określić mianem antyfaszystowskiego manifestu, który powstał pod wpływem obserwacji jakie autorka poczyniła podczas prac w Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich. Należy wiedzieć, że zebrane w utworze opowiadania powstały w oparciu o relacje więźniów obozów zagłady oraz naocznych świadków, poparte licznymi wizjami lokalnymi przeprowadzanymi w miejscach masowego ludobójstwa.
Sam tytuł „Medaliony”, odnosi się do słowa medalion, które oznacza ozdobne niewielkie pudełeczko na fotografię lub nagrobne zdjęcie widniejące na cmentarzach najczęściej w owalnych ramkach. Medaliony Zofii Nałkowskiej mają wymiar symboliczny, to jakby pamiątki, fotografie po tych, którzy odeszli w niepamięć lub przeżyli okrutne zbrodnie a teraz mogą zaświadczyć całemu światu jak okrutny los zgotowali im hitlerowcy. Tytuł można potraktować także jako nagrobną pamiątkę ku czci wszystkim ofiarą ludobójstwa. Opowiadania są bowiem próbą ocalenia prawdy przed zapomnieniem i zatarciem śladów, które muszą stać się przestrogą dla kolejnych pokoleń.
„Dorośli i dzieci w Oświęcimiu” to jedno z opowiadań znajdujących się w „Medalionach Zofii Nałkowskiej. To w nim czytelnik dowiaduje się, że wydarzenia związane z drugą wojną światową wskazują, że nie tylko w Warszawie, Treblinkach czy Oświęcimiu rozgrywała się tragedia. Te znane nazwy miejscowości w czasie wojny stały się miejscami masowego ludobójstwa jednak okrutny proceder miała miejsce na terenie o wiele bardziej rozległym. W tym tekście ukazane zostaje jak wiele często niepozornych miejsc stało się miejscem cichej katastrofy w której ginęło setki tysięcy osób. Jak przerażający i prawdziwy jest, obraz tego, że obozy zagłady stanowiły dla innych zysk materialny i ekonomiczny. To tu padają słynne słowa “ludzie ludziom zgotowali ten los”. Wyzuciu z wszelkich uczuć, pozbawieni zasad moralności i strachu sadyści decydowali o życiu inny. Kres życia przynosiły dłonie dusicieli, buty rozgniatające krtań czy gumowe pejcze wyrywające dziury w skroniach. Często jednak śmierć była marzeniem o wyzwoleniu przed torturami czy eksperymentami medycznymi wykonywanymi bez znieczulenia, tępymi ostrzami splamionymi tkanką i krwią innych więźniów. Dzieci dorastające w obliczu katastrofy również znały strach przed śmiercią, najgorsze jest jednak to, iż stopniowo podlegały one niezauważalnie odhumanizowaniu gdy okrutna codzienność przepełniona była mordem i cierpieniem. Odpowiedz, którą uzyskał profesor Epstein przechodząc przez obóz od bawiących sie dzieci: “bawimy sie w palenie Żydów”, powinno wstrząsnąć i rodzić strach. W świadomości tych maluchów, okrutna śmierć stała się szarą, beznamiętną codziennością, tematem zabaw i żartów.