W utworze Zbigniewa Herberta pt. „H.E.O.” dominującą formą podawczą jest dialog pomiędzy Eurydyką i Hermesem. Wypowiedzi są przerywane krótkimi partiami narratorskimi, które wprowadzają w sytuację, nakreślają tło i krajobraz. Scena rozgrywa się w momencie, gdy Hermes wyprowadza Eurydykę z Hadesu, na spotkanie z Orfeuszem, który przybył, by uratować ukochaną żonę od śmierci.
Utwór zaczyna się od pytania Eurydyki, czy to, co robią jest konieczne. Jedyną odpowiedzią Hermesa jest uśmiech i milczenie. Przechodzą przez liczne bramy, rozstępującą się i znów powracającą ciemność. Ukochana Orfeusza po raz kolejny pragnie upewnić się, czy to konieczne. Swoje pytanie popiera uzasadnieniem, że Orfeusz jest już człowiekiem w podeszłym wieku i niewiele pozostało mu z życia na ziemi. Przez ten czas, kiedy przebywała w świecie zmarłych zapomniała o wielu prozaicznych, ziemskich sprawach, chociażby o tym, z jakich ziół zrobić napar, kojący obolałe od śpiewu gardło Orfeusza. Hermes, który towarzyszy jej w drodze, uspokaja ją tonem sugerującym brak pewności, że wszystko sobie przypomni. Eurydyka docenia chęci towarzysza, starającego podnieść ją na duchu.
Droga i krajobrazy, które mijają, prezentują wyjątkowość tego miejsca. Rozstępujące się skały sugerują swoją nadprzyrodzoną moc. Kobieta przerywa milczenie i z niepokojem pyta, czy Orfeusz widzi ich idących. Hermes pokiwał głową, aby zaprzeczyć. Eurydyka mówi, że widzi plecy męża, który stoi tyłem, może dlatego, by nie patrzeć na ukochaną, próbując spełnić warunek postawiony przez Hadesa. Wspomina, że za życia fascynowały ją plecy mężczyzny. Wywoływały u niej wzruszenie. Sprawiały wrażenie bezbronnych, niewinnych. Zauważyła, że teraz widok męskich pleców nie wywołał w niej żadnego uczucia. Sprawia wrażenie kogoś, kto zapomniał, co to czułość. Pyta Hermesa, co znaczy to uczucie. Odpowiada jej, że czułość to radość czerpana chociażby z dotyku. Określa to uczucie jako rodzaj niższy od ekstazy. Eurydyka dostrzega, że jej palce są już martwe, więc nie potrafiłaby nawet nawlec igły, ani pomóc ukochanemu wyciągnąć pyłek, który wpadłby mu do oka. Martwe palce sprawią, że nie będzie mogła doznać czułości.
Przechodzą przez kolejny zakręt, za którym zaczyna się stok. Ciemność kontrastuje z pochyloną głębszą ciemnością. Hermes cichym głosem zwraca się do Eurydyki i zdradza jej los, jaki ją czeka. Możliwe, że chciał rozwiać wątpliwości zdezorientowanej i zagubionej w tej sytuacji kobiety. Mówi jej, że Orfeusz zginie w tajemniczych okolicznościach. Dzięki jego odejściu będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Zacznie nowe życie. Po raz kolejny wyjdzie za mąż, lecz tym razem za zwykłego, niewyróżniającego się od reszty mężczyznę. Jego atutem będą szerokie, silne ramiona, dzięki którym poczuje się bezpiecznie. Nie będzie posiadał wybitnych zdolności ani błyskotliwości, a jego mądrość nie będzie pozwalała mu na dążenie do rzeczy irracjonalnych, nieosiągalnych. Będzie kontrastem do Orfeusza, mistrza gry na lutni, dzięki której potrafi zjednać sobie ludzi i bogów. Zdecydował się nawet na coś, na co niewielu by się odważyło- poszedł do Hadesu, aby zabrać ukochaną. Hermes antycypuje, że życie z drugim mężem przyniesie jej pokrzepienie, po życiu z Orfeuszem. Nazywa go „mazgajem”, prawdopodobnie dlatego, że nie mógł pogodzić się ze śmiercią swojej miłości. Eurydyka uważa, że jej bliscy nie pozwolą jej na drugie zamążpójście, choćby musieli ją ukamionować. Sądzi, że woleliby, aby została dla innych symbolem wierności, najważniejszą wdową w narodzie. Twierdzi, że przez to, co przeżyła w życiu najchętniej stworzyliby z niej wyrocznię. W ten sposób w jej życiu nie wydarzy się nic interesującego. Następnie znów umrze. Śmierć nie jest dla niej czymś przerażającym, ponieważ już raz to przeżyła. Zastanawia się tylko jak umiera się po raz drugi. Wierzy, że jest to proces mniej bolesny niż za pierwszym razem. Pierwsza śmierć spowodowana była ukąszeniem żmij.
Rozmowę Eurydyki i Hermesa słyszy Orfeusz, który stał w bezkresnej ciemności. Pierwszy raz jest zachwycony mądrością żony. Pytaniem retorycznym stwierdza, że dopiero śmierć sprawiła, iż jego ukochana wydoroślała. Orfeusz prawdopodobnie jest zawiedziony zachowaniem Eurydyki. Po całym trudzie, jaki poniósł, aby uratować ukochaną z objęć śmierci i spędzić z nią resztę swoich dni, nie usłyszał z jej ust żadnych słów świadczących o miłości do męża. Nie sprawiała wrażenia szczęśliwej, że dzięki wielkiej miłości Orfeusza, może cieszyć się danym życiem drugi raz. Martwiła się tym, że rodzina będzie wywierała na nią wpływ, aby resztę życia, jaka jej pozostanie po śmierci, poświeciła kultywując jego sztukę i pamięć o nim. Zastanawiające jest co stało się z głębokim uczuciem, którym Eurydyka darzyła Orfeusza. Możliwe, że jej stosunek do uczuć zmienił się przez to, czego doświadczyła przez śmierć i pobyt w krainie umarłych.
To zachowanie spowodowało, że w umyśle Orfeusza pojawiła się wizja wywołująca trwogę i strach. Krajobraz, jaki rozpościerał się przed jego oczyma był pełen bezkresnej ciemności, porównaniem do widoku zgliszczy pozostałych po spalonym lesie. Zrozumiał, iż do tej pory chwalił piękno dnia, pejzaż kreowany od wschodu słońca po zachód. Zapomniał o tym, że ciemność i mrok również dorównuje urodzie jasności słońca. Do tego momentu Orfeusz był idealistą, który wielbił piękno dnia, radości i szczęścia. Czuł się spełniony w miłości- kochał i był kochany. Wierzył, że miłość jest wieczna. Ufał, ze dzięki sile tego uczucia można zdziałać wszystko, nawet przekroczyć granicę życia i śmierci. To sprawiło, iż widział świat jedynie w jasnych, radosnych barwach. Orfeusz zrozumiał, że idee, w które wierzył i usilnie wyznawał, nie są wieczne. Mąż Eurydyki doszedł do wniosku, że coś się skończyło. W jego duszy zapanował smutek i zaduma. Wiedział, że nawet jeśli Eurydyka wróci do świata żywych już nigdy nie będzie tak samo jak wcześniej. Zdecydował się odwrócić i spojrzeć na ukochaną, wiedząc, ze złamie tym warunek postawiony przez króla Hadesu.
Tym czynem stracił już na zawsze Eurydykę. Ból po stracie stał się odkryciem nowego gatunku literackiego, jakim jest liryka zadumy i mroku. Cień Eurydyki i Hermesa zniknął, a Orfeusza rozpierała radość i duma na myśl, że został „ojcem” nowego rodzaju liryki. Orfeusz szczęście prywatne poświęcił dla sztuki.