Lutek był szewczykiem warszawskim. Wiódł bardzo ubogie życie. Pracował u pewnego majstra, ale niewiele zarabiał, bo majster był skąpy i żałował chłopakowi dobrej zapłaty. Praca u majstra nie dawała mu satysfakcji, karmił on chłopaka jedynie wodzianką i kartoflami, a i na nowe odzienie nie było go stać. Lutek nosił jedynie stare robocze ubranie, które z niego spadało.
Chłopiec pragnął dla siebie lepszego życia i cierpliwie pracował. Jednak za wszelką cenę chciał zmienić swoje życie. Marzył nawet o ucieczce do wojska i zdobywaniu sławy, jednak ludzie radzili by cierpliwie poczekał na odmianę losu.
Podczas jednej z wieczerzy u zamożnego czeladnika usłyszał bajkę o złotej kaczce, która mogła wskazać śmiałkowi drogę do skarbów, jeśli ten ośmieli się ją odnaleźć w podziemiach starego zamku na Ordynackiej. Szewczyk zebrał się na odwagę i udał się tam. Znalazł tam jeziorko, po którym pływała ów kaczka. Lutek spojrzał na nią i zawołał, a ona zamieniła się w księżniczkę. Zgodnie z przepowiednią złota kaczka obiecała szewczykowi mnóstwo skarbów, ale pod jednym warunkiem: musi w ciągu jednego dnia wydać aż 100 dukatów i z nikim ich nie podzielić. Miał je wydać wyłącznie na własne potrzeby i zachcianki. Szewczykowi bardzo się spodobała ta myśl i bez wahania wyruszył w miasto wydawać złote dukaty. Najpierw udał się do sklepu z odzieżą, bo chciał się ubrać modnie niczym panicz czy hrabia. Potem zaszedł do karczmy na strawę i napitek. Następnie wynajął bryczkę i udał się na wycieczkę po za miasto. Był w parku i w teatrze, ale pieniędzy jakoś mu nie ubywało a pora robiła się już późna. Chłopak zaczął rozumieć, że nie dotrzyma warunku złotej kaczki. Nagle w drodze powrotnej spotkał starego żołnierza, był on głodny i spragniony, widać było na nim nędzę i rozpacz. Staruszek bez ręki prosił chłopaka o wsparcie, a ten nie odmówił. Podarował emerytowi garść dukatów i w tym samym momencie mignęła mu przed oczami złota kaczka, która dała do zrozumienia szewczykowi, że nie dotrzymał warunków umowy i podzielił się złotem z biedakiem. Oznaczało to, że szewczyk nie dostał żadnych skarbów. Za to otrzymał ogromną wdzięczność od żołnierza, który pouczył chłopaka: „Nie dukat, paniczu, daje szczęście, ino praca i zdrowie. Ten pieniądz wart coś, co zarobiony, a darmocha na złe idzie”.
Szewczyk Lutek zrozumiał słowa staruszka i radosny powrócił do domu. Od tej pory zaczęło się mu wieść coraz lepiej, zdobył czeladniczy fach, został majstrem, ożenił się z piękną i zacną dziewczyną, miał dzieci i wiódł szczęśliwe życie w dostatku.
O złotej kaczce słuch zaś zaginął, nikt już o niej nie wspominał. „I dzięki Bogu! Bo zła to musiała być boginka, kiedy za warunek stawiała: sobie, nie komu!”.