Były to czasy królów i nieprzerwanych wojen o terytoria. Polska była atakowana przez sąsiadów i wrogich Tatarów. Rzecz działa się w Krakowie, dawno, dawno temu. Był upalny letni dzień. Było tak skwarno, że strażnicy krakowscy nie strzegli miasta, lecz odpoczywali w cieniu murów. Miasto się rozleniwiło, a ludzie chronili się przed gorącymi promieniami słonecznymi. Strażnicy, odłożywszy swą broń, zapadli w błogi sen. Ludność oddała się błogiemu odpoczynkowi, a miasto ucichło. Nikt nie przewidywał zagrożenia, jakie czyhało po za bramami miasta.
Nagle z oddali zaczęli się ku miastu zbliżać bezwzględni Tatarzy, którzy chcieli zniszczyć miasto. Dostrzegł ich z wieży dzielny trębacz młody, który miał właśnie odegrać hejnał i od razu zaczął głośno i nieprzerwanie grać. Do jego zadań, bowiem należało ostrzeganie mieszańców przed niebezpieczeństwami i zagrożeniami. Grał do utraty tchu, byleby miasto zbudzić ze snu. Grał on dzielnie i nieprzerwanie, aż się strażnicy zerwali spod murów. Miasto ruszyło do obrony, jego mieszkańcy nie chcieli poddać go bez walki. Nie chcieli dopuścić, by wróg panoszył się po ich włościach i niszczył ich domostwa.
Mieszkańcy miasta i strażnicy powzięli w swe ręce broń, w mieście zawrzało, bo ludzie się bronili przed wrogiem. Latały strzały, świstały w obie strony; walczyli i młodzi, i starzy. Nikt nie chciał oddać miasta Tatarom. A trębacz wciąż grał i grał aż tu nagle dosięgła go strzała wrogiego Tatara. Ludzie wiwatowali na jego cześć, chcieli mi pogratulować i okazać swoją wdzięczność, jednak hejnał nagle umilkł, bo dzielny trębacz już nie żył. To właśnie dzięki niemu, miastu udało się odeprzeć atak wroga i zmusić do ucieczki i zaniechania swoich planów. Trębacz okazał się wielkim bohaterem, ludzie byli mu niezwykle wdzięczni, bo oddał swe życie dla ratowania innych.
To właśnie na pamiątkę tego wydarzenia hejnał z wieży mariackiej, grany każdego dnia w Krakowie, milknie w połowie, jakby go kto nożycami przeciął.